„Zostałem Dyspozytorem z przypadku!” – wywiad z pracownikiem

Dzień dobry!

Jesteście ciekawi, czym zajmuje się Główny Dyspozytor w Liberandum?

Dziś specjalnie dla Was zaprezentujemy kolejny wywiad z pracownikiem Liberandum – Jakubem Ulmanem, który obejmuje takie właśnie stanowisko i opowie Wam o swojej pracy.

Kuba ma 23 lata, jest Ratownikiem KPP i studiuje Ratownictwo Medyczne 🚑 Poza pracą dyspozytora, Kuba rozwija się także jako Saunamistrz 🔥 i posiada talent muzyczny 🎼

Zapraszamy do lektury 👇

Dlaczego zostałeś dyspozytorem medycznym

💬 Trochę przez przypadek. Około rok temu Krzysztof z Agnieszką zaprosili mnie na rozmowę i zaproponowali objęcie takiego stanowiska. To były początki tworzenia takiego działu, gdzie ustalaliśmy prace zmianową, podział zadań, kto odbiera zgłoszenia, a kto wysyła zespoły. Może nie każdy wie lub pamięta, ale na samym początku obsługą transportów zajmowali się osobiście Krzysztof, Agnieszka i Mateusz (czyli założyciele Liberandum).

Ile godzin pracujesz❓

💬 Ja pracuję w systemie 8-godzinnym, przez 5 dni w tygodniu. Zajmuję się koordynowaniem pracy całej dyspozytorni i pracy zespołów w tych godzinach, natomiast klasyczny dyżur dyspozytorski trwa zawsze 12 godzin od 7:00 do 19:00 lub od 19:00 do 7:00.  Sam wcześniej pracowałem w takim wymiarze czasu pracy, ale w związku ze stałym rozwojem dyspozytorni, zrodziła się potrzeba objęcia roli osoby koordynującej.

Jak wygląda Twój dzień pracy

💬Ogółem, dzień pracy rozpoczynany o 7:00 rano dla każdego z nas wygląda podobnie. Na „dzień dobry” każdy zaznajamia się ze składem osobowym zespołów, które jeżdżą karetką i terminarzem transportów medycznych na dany dzień. Następnie jest czas na szybką kawkę ☕ i wymianę informacji z poprzednikiem kończącym nocną zmianę.  I wtedy zazwyczaj maszyna rusza. Zaczynają się telefony, na które trzeba odpowiednio zareagować – przyjąć zlecenie na transport lub udzielić jakiejś informacji. W międzyczasie zajmuję się koordynowaniem pracy zespołów transportowych i wysyłaniem im zadań do realizacji.

Moja praca to przyjmowanie połączeń telefonicznych, odpowiadanie pacjentom na nurtujące ich pytania i przyjmowanie zamówień na transport. Tak naprawdę nigdy nie wiadomo, jaki będzie następny telefon – nie da się przewidzieć, co będzie się działo. W przypadku zamówienia transportu medycznego, muszę zebrać od pacjenta wszystkie ważne informacje – w jakim jest stanie, czy potrzebne będą nosze, tlen lub inne istotne pod względem medycznym i logistycznym sprawy. Następnie przekazuję te informacje ratownikom medycznym i zlecam im wyjazd.

Swój dzień pracy kończę przekazaniem zmiany kolejnej osobie.

Ile średnio odbierasz telefonów

💬 Średnio podczas swojej zmiany odbieram około 120 do 200 telefonów lub więcej.

Co najbardziej lubisz w swojej pracy❓

💬 W mojej pracy najbardziej lubię jej dynamikę i ciągłe zmiany. Nie ma dnia, który byłby podobny do innego, niby codziennie robimy to samo, ale za każdym razem musimy mierzyć się z innymi problemami i nowymi wyzwaniami.

Kolejnym atutem tej pracy jest duża samodzielność stanowiska i możliwość ciągłego samorozwoju, skupionego głównie na pozyskiwaniu nowych doświadczeń i umiejętności z zakresu planowania i organizacji pracy nie tylko swojej, ale też innych.

Największe wyzwanie lub ciekawa historia, która przydarzyła Ci się w pracy

💬 Myślę, że jedną z takich ciekawszych historii była sytuacja związana z atakiem zimy w zeszłym (2021) roku. Zespół, który realizował transport odwozu z jednego ze szpitali zadzwonił, że utknęli z pacjentką niedaleko jej domu, ale ze względu na warunki na drodze, które zmieniały się bardzo dynamicznie, nie byli w stanie dotrzeć do celu. Powodem był zalegający na trasie śnieg, który odciął dojazd do domu. W dodatku dom znajdował się na wzniesieniu, a podjazd do niego był dość stromy.

Sytuacja była na tyle patowa, że z żadnej strony nie było pomocy. Problem z kontaktem z odpowiednią jednostką straży pożarnej, brak innego zespołu do pomocy i wciąż padający śnieg. Po chwili udało nam się skontaktować bezpośrednio z naczelnikiem miejscowego OSP, który od razu zadeklarował chęć pomocy, lecz nadal musiał zostać to zgłoszone przez centralę alarmową. Niefortunnie, centrala za każdym razem łączyła z krakowską jednostką, która nie mogła nam pomóc. Po kilku telefonach i dość burzliwej dyskusji, w końcu udało się zorganizować pomoc dla naszego zespołu. Ostatecznie pacjentka szczęśliwie i bezpiecznie została dostarczona do domu.